środa, 6 lipca 2011

One night in Bangkok

Podobno Bangkok albo się kocha, albo nienawidzi. Ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy. Miasto duże, ruchliwe, oferujące setki atrakcji. Dość egzotyczne, ale mimo to łatwe w oswojeniu. Nowoczesne drapacze chmur przeplatają się ze świątyniami. W oczy rzucają się cukierkowe taksówki (czemu nikt w Warszawie nie wpadł na taki pomysł, przełamały by ponurość tego miasta), wszechobecne tuk-tuki i chaos. Motocykl przepychający się przez tłum na bazarku? Norma, wszyscy grzecznie się rozchodzą. Ktoś jedzie pod prąd - pełen luz i spokój.

Nocą miasto zyskuje drugie życie, pasy ulic zajmowane są przez stragany z jedzeniem, rozstawiane stoliki. Na ulicach tłumy. Szalone imprezy, ping pong show, mężczyźni wyglądający jak kobiety. Są ulice które nie zasypiają nigdy. :)

W Bangkoku mieszkaliśmy w Chinatown i był to dobry wybór. Niewielu tam turystów, a jednocześnie blisko największych atrakcji.

Poniżej kilka zdjęć z mojego pierwszego dnia w Bangkoku.




Chinatown

Bazarek w Chinatown. Ktoś głodny?



 Nasz tuk-tuk


 Wat Traimit

Wat Pho - Świątynia Leżącego Buddy



Leżący Budda w całej swej 46 metrowej okazałości. Pan w żółtej koszulce koniecznie chciał być na tym zdjęciu, usnął tam na 15 minut.

Stópki.



 Chinatown nocą

4 komentarze:

  1. Też słyszałam właśnie takie skrajne opinie o Bankoku, ale sama jestem ciekawa jak ja bym odebrala to miasto:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu i jestem praktycznie pewna, że by Ci się spodobało. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Classified site for transport and travel
    http://www.mytransportads.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko! Znalazłam Twojego bloga zupełnie przez przypadek i jak zobaczyłam notkę o Chiang Mai, to aż podskoczyłam na krześle! Uwielbiam Bangkok, mieszkałam tam przez cztery miesiące, wprost nie mogę doczekać się powrotu :))))

    http://wysoka-bloggerka.blogspot.com/ - u mnie też poczytasz o Bangkoku :)

    OdpowiedzUsuń